Jakiś czas zajęło mi zastanawianie się, jaką
recenzję napisać i przypomniałam sobie, że przecież mam w posiadaniu świetny
(moim zdaniem) tomik :) Skoro
prowadzimy grupę poetycką – niech będzie poezja ;p
Nawet, jeżeli
ktoś nie czyta wierszy, bo nie przepada za poezją, albo za czytaniem w ogóle
„Kolaże” Herty Muller mogą mu przypaść do gustu. Są one nie tyle do czytania,
co do oglądania. Tytuł niezwykle trafiony, ponieważ całość stworzona jest ze
słownych wycinanek z gazet, co stanowi podkreślenie suwerenności słowa. Takie „gazetowe
słowo”, trochę przypominające anonimy, świetnie sprawdza się jako „słowo
poetyckie”, przynajmniej w tym wykonaniu. Integralną częścią kompozycji są
szkicowane czarnym tuszem postacie, do złudzenia przypominające „kafkowskie
ludziki” w różnych pozycjach. Tak więc graficzna prezentacja jest tu równie
istotna, co przekaz.
Trudno
jednoznacznie określić te wiersze, napisać o kim, o czym opowiadają. Książka
podzielona jest na dwie części i obie są równie…absurdalne, jak ich tytuły ;p
Niech przykładem będzie taki wiersz:
w filiżance z
chrząstki
ZAproponował mi
KAWĘ a była ona
czarna włos
kostki cukru
biały ząb
no jasne
.zaczęłam mieszać
on powiedział
nie MIESZAJ fałszywie
ty to całe lato wywrócisz
Wiersze są dosłownie ruchome (dzięki swej
konstrukcji), więc z każdego można „wyjąć” coś dla siebie. Osobiście szczerze
przepadam za niekonwencjonalnymi rozwiązaniami i różnego rodzaju dziwactwami,
dlatego może tak spodobał mi się ten tomik. A przy okazji można poćwiczyć język
;p
Nie ma co pisać o „Kolażach”,
trzeba je obejrzeć. Tak więc miłego oglądania :)